Warsztaty tańca: Wirtualne warsztaty tańców tradycyjnych – sezon wiosenny Warsztaty
Wysłano dnia 30-03-2020 o godz. 20:11:57 przez ajdac   
Volver
22 czerwca

Kochani!
Doszły mnie słuchy, że niektórzy nie zgadzają się na koniec sezonu wirtualnych warsztatów tańców tradycyjnych, który nastąpił tydzień temu. Zatem dziś powtórka końca: dla wszystkich stęsknionych tańca prowadzę Z przytupem warsztaty oberka. (Prawie) na żywo!
Wsłuchajcie się we fragment, który wypowiadam o "tajemnicy oberka" - mnie on rozbawia do łez :D
Raz-dwa-trzy! To już naprawdę koniec - idą wakacje!

Dobrej zabawy
Grzegorz Ajdacki

_________________

Zaczynamy 30 marca 2020 r.
Są oczywiście plusy ujemne i plusy dodatnie takiego postępowania.
Po pierwsze: czas przestał istnieć – zawsze zdążycie*.
Po drugie: sytuacja zmusza Was do autoweryfikacji postępów, a ja (chlip) nie mogę się do niczego przyczepiać.
Po trzecie: jak zwykle będziemy doskonalili tańce przeważnie parowe, a niektórzy z Was mogą się znajdować w kontekście niesprzyjającym...
No cóż, po zarazie przyjdzie kiedyś czas na sprawdzian zdobytych wirtualnie umiejętności, więc doskonalcie się w tym najbardziej realnym Wielkim Poście.

Na pierwszy ogień proponuję tańce kurpiowskie, a szczególnie taniec, którym bardzo rzadko się  zajmowaliśmy na warsztatach – fafur.
Uwaga! Zanim zaczniecie, należy się rozgrzać, bo taniec jest męczący i kontuzyjny, a ostrzegam, że za żadne naciągnięcia i zerwania ścięgna Achillesa itp. nie odpowiadam, bo ostrzegłem.

Taniec w świetnym wykonaniu starszego pokolenia Kurpiów możecie zobaczyć tutaj od 16 min. do 17 min. 05 s. Starsi pokazują, że taniec może być mniej zorganizowany, chociaż w sieci bez problemu znajdziecie bardziej zorganizowane formy. Ponadto możecie przyjrzeć się tutaj archiwalnemu nagraniu z Rzeszowa, tylko że dźwięk troszkę się rozjeżdża względem obrazu: na „bum” bębenka powinno się stawiać stopę na ziemi, a na „cyk” zrobić podskok z uniesieniem nogi do tyłu. Dla spokojności możecie wyłączyć dźwięk. Jak się już wyskaczecie, zachęcam do polki trzęsionki – ulubionego tańca śp. Stanisława Sieruty: pierwszy film od 9 min. 30 s. do 10 min. 52 s., oraz znacznie późniejsze nagranie – tutaj
Już po warsztatach polecam obejrzeć cały film. (W zasadzie prawie cały, bo niestety ktoś obciął końcówkę, na której dzieciaki tańczyły fafura, krzycząc odpowiednie komendy na zmianę kierunków i figur – jak to na zabawach właśnie robiono).
Zachęcam też do wpisywania obecności na warsztatach na fejzbóku – będziemy mogli zrobić statystykę uczestnictwa.
Miłej pracy.
Grzegorz Ajdacki

*W kontekście życia wiecznego z niektórymi decyzjami jednak nie zwlekajcie.

6 kwietnia, jako że jesteśmy na początku Wielkiego Tygodnia, proponuję coś, co zrewiduje Wasze poglądy na życie doczesne. Jedziemy do Brazylii, do Pernambuco. W stanie tym jest miejscowość Agrestina, a do niedawna mieszkała tam Dona Amara, rocznik 1901, która była córką niewolników. Zmarła w 2009 r. (Panie, świeć nad jej duszą). A ja miałem to szczęście, że się zainteresowałem tańcami z tego regionu jeszcze jak żyła – rok wcześniej. Nie żeby osobiście, ale internetowo.

Prezentuję tylko jeden taniec, za to z kilku powodów.

Po pierwsze, jest to mazurka vel mazuca, taniec z elementami kultury afrykańskiej i indiańskiej, ale – co wyraźnie tutaj podkreślają i co żyje w świadomości lokalnej – wywodzący się z polskich mazurków (mazurca polonesa).
Po drugie, w czasach zarazy i brakujących nam kontaktów miedzyludzkich, jest to świetny przykład  na wielopokoleniowy przekaz tradycji. Dona Amara uczyła się tańczyć jeszcze od swoich dziadków, a zarówno jej dziadkowie jak i rodzice byli niewolnikami, gdyż niewolnictwo w Brazylii zniesiono dopiero w 1888 r. Jak podkreślała: mazuca powodowała, że czuli się wolni. Dona Amara była najstarszą aktywną tancerką i śpiewaczką, chlubą regionu. Wokół niej i innych starszych tancerzy (zaledwie sześćdziesięcio- i siedemdziesiecioletnich) powstała grupa, która przekazuje tradycje taneczne następnym pokoleniom. I wszyscy uczyli się i uczą już od dziecka.
Po trzecie, mazuca z jednej strony jest bardzo integracyjna, a z drugiej można się jej uczyć nawet w samotności, choć ten stan pewnie niektórym ciut doskwiera. Jednocześnie krok podstawowy jest bardzo prosty, zatem łatwy do opanowania. Najlepiej go widać tutaj: stawia się 3 kroki i robi przerwę. Zatem przy rozliczaniu „raz i dwa i” robimy krok prawą nogą na „raz”, krok lewą nogą na „i”, krok z przytupem prawą nogą na „dwa”, a na „i” robimy przerwę. Można też tańczyć z ozdobnikami, np. zamiast pierwszego kroku zrobić dwa szybkie, co już wcale nie jest łatwe, a co chyba najlepiej pokazuje ten film, (dużo tu tańczą, choć niestety mało widać). Zwróćcie uwagę, że tańczy się w kole, odwracając się raz do osoby z lewej strony, a raz z prawej. Śpiew zaś polega przede wszystkim na powtarzaniu tego, co zaśpiewa prowadzący.
No i po czwarte – tak, nie przesłyszeliście się: „raz i dwa i”, czyli ten taniec jest w rytmie parzystym. Takie ewenementy się zdarzają, a w Ameryce Łacińskiej w kilku miejscach niezależnie z trójmiarowych mazurków rozwinęły się parzyste mazurki, mazuki, mazouki i zouki.

Życzę głębokich przemyśleń i owocnej rewizji światopoglądowej. Podkład muzyczny znajdziecie tu. Rok przed śmiercią Dona Amara zajęta była promowaniem tej płyty, ale miała już plany na 2009 rok: jako że od 59 lat była wdową, samotność jej trochę doskwierała, zamarzyła więc zostać... panną młodą. Dobrze mieć plany, żyć z humorem, podchodzić z dystansem do siebie, smucić się i tańczyć, kiedy czas ku temu.

13 kwietnia, drugi dzień świąt
Wszystkiego najlepszego z okazji Wielkanocy.
Normalnie nie byłoby warsztatów, ale ze względu na zmianę położenia na nierzeczywiste, ale jak najbardziej realne, pozwolę sobie na żart.
Mazurka Wielkanocna, czyli na Wyspie Wielkanocnej o ile mi wiadomo nie występuje, gdyż tańczy się tam tak
i to nie tylko podczas występów.
Ale Wyspa Wielkanocna to część Chile, a w części kontynentalnej tego kraju mazurkę jak najbardziej się tańczy. I tańce są tam już bardziej dystyngowane. Gdy dotarły do Chile jakieś 170 lat temu, wyglądały mniej więcej tak.
Oczywiście się rozwijały, zmieniały i przekształciły np. we wcale niezbyt łatwą formę.
Ja jednak najbardziej lubię mazurkę, którą śpiewa słynna chilijska śpiewaczka, kompozytorka i etnomuzykolożka Violeta Parra: Mazurquica modernica.
Miłej zabawy.

Grzegorz Ajdacki

20 kwietnia jedziemy na Biskupiznę
Jest to jeden z ciekawszych mikroregionów w naszym kraju. Obejmuje miasteczko Krobię i 12 wiosek między Gostyniem a Rawiczem. Wyróżnia się na terenie Wielkopolski bardzo dużym, żywym repertuarem oraz częstym występowaniem odmiennych wariantów melodii powszechnych w tym regionie. Nieraz na tyle odmiennych, że "grocze" i tancerze z innych części Wielkopolski mówią, że nie rozumieją biskupiańskiej muzyki.
Wyróżnia się również tym, że to najbardziej roztańczony mikroregion tej części kraju. Tradycje taneczne są tu bardzo silne, a ponadto zachowawcze. Silne, bo tańce tradycyjne tańczą wszystkie pokolenia, a niektóre z tańców (jak np. wiwat) kapele discopolowe grają praktycznie na każdej potańcówce i młodzież je tańczy. Zachowawcze, gdyż przy tradycyjnych imprezach dudziarskich zachował się ściśle określony porządek tańców: wiwat, przodek, równy w lewo, równy w prawo (lub "nazod") i siber. Niekiedy, (dawniej z reguły w sytuacjach weselnych), przed sibrem tańczy się weksla.
Tradycje taneczne, muzyczne i śpiewacze ściśle się ze sobą łączą. Ma to o tyle znaczenie, że prawie przed każdym tańcem śpiewa się przed "groczami". Z reguły śpiew zaczyna przodkujący (to mężczyzna, który tańczy z partnerką w środku w czasie przodka), a gdy go nie ma, zaczyna ktokolwiek. Wtedy też przodek jest pomijany. Prawie przed każdym tańcem się śpiewa, ponieważ tylko nieliczne melodie nie mają słów.
I jeszcze dwie ważne uwagi:
I. Przeważnie tańczy się po kole w lewo (czyli pod słońce). Wyjątki są dwa:
1. służenie do przodka, gdyż służący mogą w tym tańcu służyć parze przodkującej
a. albo klaszcząc i tupiąc w miejscu "na raz",
b. albo biegają właśnie w prawo podskakując i wymachując chusteczkami;
2. drugi równy, czyli "nazod", znaczy się w prawo.
II. Panią lub pannę prosi się do całego przebiegu tańca. Czy się wejdzie do tańca już na wiwata, czy się dojdzie później, tańczy się do końca sibra. Wtedy z resztą "grocze" robią przerwę. Polecam opis i nagrania archiwalne przebiegu tańców w grupie ze strony biskupizna.pl
Miłej pracy.

A na koniec polecam jeszcze film z Taboru Wielkopolskiego Akcja Wokół Wesela. Jest tam jeszcze kilka tańców związanych wyłącznie z obrzędem weselnym.

27 kwietnia. Może niektórzy już się zorientowali, że wwtt, czyli wirtualne warsztaty tańców tradycyjnych poświęcone są trochę innych zagadnieniom, niż rz(eczywiste) wtt. Wychodzę z założenia, że w sieci lepiej się zająć tym, co trudniej byłoby zrealizować z Wami w bezpośrednim kontakcie, drodzy muzykanci i przyszli tancerze, choćby ze względu na brak muzyki granej na żywo. Tym razem stanie się podobnie.

W tym miesiącu minęło 10 lat od pierwszego Festiwalu Wszystkie Mazurki Świata, którego byłem współorganizatorem. Dzisiejsze spotkanie poświecę więc temu wydarzeniu i potraktuję trochę wspominkowo. Odkrywaliśmy wówczas, gdzie się tańczy mazurki. Chciałbym się z Wami podzielić jednym z ówczesnych odkryć: Republika Zielonego Przylądka – malutkie państwo wyspiarskie u zachodnich wybrzeży Afryki. W portugalskojęzycznej Wikipedii można (o zgrozo!) nadal wyczytać, że „w Polsce mazurków już się nie tańczy, ale za to na Wyspach Zielonego Przylądka jeszcze dziś są tańczone i grane prawie na wszystkich wyspach”. Zaprosiliśmy więc Kabowerdyjczyków, żeby nas nauczyli.
Wyspy te przez kilka wieków należały do Portugalii, do której mazurki dotarły przynajmniej w 1840 r. Stamtąd bardzo szybko rozprzestrzeniły się po wszystkich koloniach tego kraju, stając się popularnymi tańcami salonowymi. Oczywiście zostały podchwycone przez lokalne społeczności i przetworzone na ich własne potrzeby. Na Wyspach do dziś składają się na popularny repertuar taneczny. Co ciekawe, jeszcze do niedawna towarzyszyła im przeważnie muzyka grana na ludowych skrzypcach, zwanych rabeką.
Mnie od lat niezmiennie zachwyca swą prostotą ruchu oraz oszczędnością, a zarazem finezją gry, to nagranie archiwalne z wyspy São Nicolau, z 1980 r. Obecnie skład kapel z rabeką się zwiększył, ale taniec niewiele się zmienił. Rozlicza się go na trzy, stawiając cztery kroki. Panowie ustawiają się lewym bokiem do kierunku tańca. Zaczynają od lewej nogi stawiając na „raz” krok w lewo, na „dwa” dosuwają prawą stopę do lewej, na „i” prawie w miejscu stawiają szybki kroczek lewą i na „trzy” lekko przesuwają w kierunku tańca prawą stopę. Panie robią wszystko w odbiciu lustrzanym. To krok podstawowy, ale jak pewnie zauważyliście, niektórzy się obracają. Robią wtedy nie cztery, tylko trzy kroki (na „raz”, „dwa”, trzy”) w półobrocie i przesuwają się dalej po kole krokiem podstawowym (czyli robiąc znowu cztery kroki), zaczynają jednak od drugiej nogi. Można się obracać po kilka razy. Każde pół obrotu to trzy kroki, a każde przesunięcie się to cztery kroki. A na Mazurkach grał: Jon Luz Trio.

Mam wyraźnie sentyment do „świątecznych” stron świata, była wszak już mowa o Wyspie Wielkanocnej, a dziś o wyspie świętego Mikołaja. Oto jeszcze jeden, współczesny, przykład z São Nicolau. Już nie mazurka, mnie jako żywo przypomina warszawski krok „z nogi”.

Miłej zabawy.
Grzegorz Ajdacki

4 maja
Drodzy Warsztatowicze.
Mazurki portugalskie? Przecież takich nie ma.

Ażeby w jakiś sposób zamknąć cykl poświęcony mazurkom, które rozpowszechniły się po świecie, należało by też trochę powiedzieć, co takiego stało się w Europie, co temu procesowi sprzyjało.

Po utracie przez Polskę niepodległości w XVIII w. do Francji trafiło wielu polskich żołnierzy, a trzeba wiedzieć, że w tamtych czasach, i jeszcze wiele lat później, żołnierze byli jednymi z najlepszych tancerzy. Legiony polskie z tych żołnierzy powstawały m.in. w Belgii, we Włoszech, w Portugalii. Jednak chyba największą „modę” na mazurki wywarła wielka migracja po powstaniu listopadowym. Powstanie to odbiło się szerokim echem w całej Europie. Biorąc pod uwagę, że w tamtych czasach kultura francuska była wyznacznikiem postępu, a polska emigracja odgrywała we Francji dużą rolę polityczną i kulturalną, echo to niejako poniosło różne elementy kultury polskiej po innych krajach Europy. Mazurki tańczono we Francji, Belgii i we Włoszech, trafiły do Irlandii. Ponoć w 1840 r. pojawiły się na balach w Katalonii czy Portugalii. Chyba największą popularność zdobyły we Francji, rozprzestrzeniając się wraz liczną migracją nawet wśród najbiedniejszej części społeczeństwa. Ale już wtedy zwracano uwagę, że mazurków nikt nie zatańczy lepiej niż Polacy i że Francuzi nie potrafili dobrze zatańczyć tego tańca.

Oczywiście taniec żyje wyłącznie nogami tancerzy, tak więc w każdej kulturze tancerze dostosowują go do swoich potrzeb, umiejętności, czasów i obuwia. Ja jednak zwróciłbym uwagę na kilka drobnych szczegółów, które mogą rzucić światło na pojawienie się mazurków w Portugalii.

Po pierwsze, mazurki portugalskie bardzo często są szybkimi tańcami wirowymi, a w tradycyjnych mazurkach francuskich są raczej tylko elementy wirowania. To bardziej upodobnia mazurki portugalskie do polskich niż do francuskich (choć oczywiście dokładnie nie wiadomo, jak one wyglądały prawie 180 lat temu).
Po drugie, fale migracji polskiej i portugalskiej zbiegły się w tym samym czasie i na tych samych terytoriach: we Francji i w Wielkiej Brytanii.
Po trzecie, Józef Bem w 1832 r. próbował stworzyć w Portugalii legiony polskie. Nie udało się to, ale po tych próbach przynajmniej 30 żołnierzy trafiło do armii portugalskiej, a niektórzy z nich całkiem nieźle się dla tego kraju zasłużyli. Np. Józef Chełmicki dosłużył stopnia generała, wniósł duży wkład w opisanie Wysp Zielonego Przylądka, działał w administracji publicznej Portugalii. Józef Urbański doszedł do stopnia majora i był m.in. gubernatorem Wysp Św. Tomasza i Książęcej. Alojzy Rola Dzierżawski w stopniu pułkownika pełnił służbę na wspomnianych już Wyspach Zielonego Przylądka.
Po czwarte, wreszcie, już później, bo w czasie powstania styczniowego, przez Portugalię przewinęła się fala manifestacji, wieców, organizowano wiele zbiórek pieniężnych wpierających polskich powstańców. Sympatyzowano z walczącymi Polakami.

Przez te wszystkie przykłady chciałbym zasugerować, że może jednak bezpośrednie kontakty Polaków i Portugalczyków miały większy wpływ na popularność mazurek w Portugalii niż czerpanie wzorców z mazurek francuskich.

Podobieństwo niektórych odmian mazurek portugalskich do kabowerdyjskich (czyli z Wysp Zielonego Przylądka) widać, moim zdaniem, tutaj. Mnie jednak najbardziej podoba się dostosowanie charakteru tańca do regionalnego obuwia, zwłaszcza że każdy tańczy trochę inaczej.

Cóż, rozpisałem się dziś. Jeszcze tylko wrócę do tytułu. Mazurki regionalne są we Francji, Włoszech, w Hiszpanii, są w dawnych koloniach hiszpańskich: Chile, Kolumbia, nawet w tak dawnych jak Filipiny. Są też oczywiście w byłych koloniach portugalskich: w Brazylii, Republice Zielonego Przylądka. Tylko w Portugalii... mazurek nie ma. Z czasem zmieniły nazwę. Zwie się je teraz z reguły moda a dois passos lub podobnie. W świadomości użytkowników i literaturze jednak wiadomo, skąd te tańce się wywodzą.

Jak się tańczy, nie będę tłumaczył, sami spróbujcie.
Pozdrawiam
Grzegorz Ajdacki

11 maja
Moi Drodzy,
wracamy do Polski, ale zostajemy na zachodzie.
Tańce w Regionie Kozła są bardzo zróżnicowane. Jednak zanim powiem coś o nich, dam krótką wzmiankę o tym mikroregionie.
W dwudziestoleciu międzywojennym znana pani muzykolog, Jawiga Sobieska, wybrała się na historyczne, a wówczas też jak najbardziej realne, pogranicze polsko-niemieckie i odkryła coś, czego się nie spodziewała. Po pierwsze, największy rodzaj dud w Wielkopolsce, a więc kozła (w dwóch odmianach – czarnego, czyli doślubnego i białego, czyli weselnego), a po drugie, mazanki – rodzaj maleńkich, archaicznych trzystrunowych skrzypiec. Do ślubu grano jeszcze wówczas z rzadka na koźle doślubnym, (który miał wyższy strój niż biały) z towarzyszeniem mazanek. Na weselach i innych imprezach grano zaś na koźle weselnym, ze zwykłymi skrzypcami i niekiedy klarnetem, trąbką.
Region przyjął nazwę od najbardziej charakterystycznego instrumentu, a w 1995 r. kilka gmin, w których do tej pory praktykuje się grę w kapelach koźlarskich, założyło Stowarzyszenie „Region Kozła”. Jego celem jest m.in. integracja mieszkańców w życiu kulturalnym oraz umożliwienie czynnego uprawiania sportu, turystyki i rekreacji (czyli tańca!?). W tym roku minie 25 lat. Do „Regionu Kozła” należą gminy: Babimost, Kargowa, Zbąszynek i Trzciel z województwa lubuskiego oraz Siedlec i Zbąszyń z województwa wielkopolskiego.
Pierwszy raz z tancerzami z tego regionu spotkałem się około 2005 r., i „przyzwyczajony do zwyczajów” tanecznych Mazowsza, radomskiego, lubelskiego czy nawet południowej Wielkopolski niezbyt mogłem zrozumieć, o co tam w zasadzie chodzi. Jaki jest najpopularniejszy taniec?, jak się tańczy wiwata? itp. Dopiero po kilku latach zrozumiałem coś niecoś, co niniejszym postaram się przekazać.
Po pierwsze, w Regionie Kozła mamy do czynienia przede wszystkim z tańcami figurowymi. Znaczy to, że (prawie) każdy z tańców ma określone kroki, którymi się go wykonuje.
Po drugie, takie nazwy jak np. wiwat, okrągły, szocz, lender to raczej nazwy melodii, grup melodii, a nazwy tańców wywodzą się z reguły od incypitów towarzyszących melodiom słów. Zatem zadając pytanie: „Jaki jest podstawowy krok wiwata?”, możecie się spotkać z zupełnym brakiem zrozumienia. Pytanie to bowiem dotyczy muzyki, a chcecie się dowiedzieć, jak tańczyć. Tak więc jednego wiwata tańczy się krokiem dosuwnym i polkowym, a innego np. krokiem chodobiegu i skokami obunóż.
Po trzecie, jest to naprawdę bardzo zróżnicowany region, choć mały. Nawet w bardzo bliskich wsiach do identycznych melodii tancerze mogą tańczyć zupełnie inaczej. Dzieje się tak, gdyż były to okolice przygraniczne. Niektóre z wiosek, mimo że w zdecydowanej większości zamieszkane przez Polaków, do 1945 r. należały do Rzeszy Niemieckiej, a inne od 1918 do Polski. Ten pierwszy przykład to Dąbrówka Wielkopolska, a drugi np. Przyprostynia – leżą od siebie w odległości ok. 10 km. Mimo że kiedyś do danej melodii tańczono podobnie, w poszczególnych wioskach z czasem dochodziło do zmian, a później – poprzez uzus i pewną wymuszoną izolację kulturową – do stabilizacji danej wersji tanecznej.
Jest jeszcze kilka innych szczegółów, które składają się na bogactwo tańców Regionu Kozła, ale nie czas tu i miejsce na „pisarstwo”. Zapraszam do zapoznania się z niektórymi tańcami z Przyprostyni:
Krakowiok,
Wiwat „Świeci miesiąc, świeci”
Wisielok
Marynia

Owocnej pracy
Grzegorz Ajdacki

18 maja
Hophop! Jest tam kto?
Dziś będą tańce z okolic Przeworska.
Przerzucamy się w całkowicie przeciwny koniec Polski, czyli do obecnego województwa podkarpackiego. Jest to jeden z ciekawszych regionów tanecznych. Szeroko można by nazwać go rzeszowskim, gdyby nie pewien szkopuł: jest on podobny swoją różnorodnością tańców do opisywanego przeze mnie tydzień temu Regionu Kozła, tyle że sporo większy i trzeba by tę różnorodność podnieść do potęgi trzeciej. Co 30-40 kilometrów tańce są na tyle odmienne, że mikroregiony taneczne przybierają nazwy od najbliższych miasteczek. W każdym z nich w poszczególnych wioskach ludzie mogą tańczyć odmiennie od sąsiadów. Mamy więc tańce z okolic Ropczyc, Strzyżowa, Rzeszowa, Łańcuta, Leżajska i wreszcie Przeworska.

Różnorodność taneczna województwa podkarpackiego wynika w dużej mierze z jego historycznej przynależności do Galicji, do zaboru austriackiego, którego władze pozwalały na autonomię kulturową. W zasadzie silne dziedzictwo mikroregionów dawnego Cesarstwa Austro-Węgierskiego uwidacznia się do dziś – czy to na Węgrzech, na Słowacji, w Rumunii w Siedmiogrodzie, czy też w Austrii w Tyrolu. Jeśli ktoś kiedyś był na jakimś taborze w Siedmiogrodzie, wie, że różne rodzaje czardasza mają nazwy od mikroregionów, z których pochodzą (a jeśli ktoś nie był, to polecam). Kultura w zaborze austriackim kształtowała się właśnie mikroregionalnie, czyli odmiennie niż w zaborze rosyjskim.

Nie będę udzielał instrukcji, gdyż w tym przypadku jest ona zawarta w filmie, w jego drugiej części. Szczególnie polecam „wściekłą polkę” – rodzaj „polki bez nogę” (w filmie: 11 min. 5 sek., instruktaż: 55 min. 8 sek.). Gdyby ktoś nie zauważył, jest ona bardzo podobna do kurpiowskiego powolniaka. Należy do tzw. tańców dawnej warstwy. Można je spotkać do dziś na obrzeżach dawnej etnicznej kultury polskiej, w regionach, które obecnie wydają się leżeć daleko od granic kraju, np. na Biskupiźnie, na Kurpiach, czy właśnie w szeroko pojętym rzeszowskiem.

Nie będę się już rozpisywał, gdyż długość filmu dorównuje długości naszych spotkań w świecie rzeczywistym. Proszę, zwróćcie uwagę, z jak dużą różnorodnością polek mamy tam do cz... tańczenia. I przypatrzcie się różnicom między polkami a tramlą.

A oto cały film

Pozdrawiam
Grzegorz Ajdacki

25 maja
Zostajemy na południu Polski, ale przesuwamy się na zachód, na Pogórze Ciężkowickie.
Zapraszam na tańce pogórzańskie.
Zajmiemy się tańcami z czterech miejscowości położonych jakieś 350 km dokładnie na południe od Warszawy: z Bobowej, Lipnicy Wielkiej, Łużnej i ze Stróży (między Ciężkowicami a Grybowem). Chciałbym zaprezentować ten region, żeby zwrócić uwagę na dwie sprawy.
Po pierwsze, co prawda region Pogórzan (zachodnich) jest większy, ale wybrałem te kilka niewiele od siebie oddalonych miejscowości, żeby pokazać różnorodność tańców.
Po drugie, mimo że między najdalej położonymi Łużną i Lipnicą Wielką jest odległość zaledwie 21 km, w każdym z tych zespołów działa, jak zobaczycie, całkiem liczna rzesza dzieci, młodzieży i dorosłych w bardzo różnym wieku.
Żeby dopełnić, informuję, że w najbliższej okolicy działa jeszcze kilka zespołów, a w regionie w sumie ponad 20. Jeśli się weźmie pod uwagę, iż w każdym mogą pojawić się lokalne wersje któregoś z tańców, tak jak w prezentowanym materiale, zachwytem może napawać myśl o bogactwie folkloru tanecznego 50 czy sto lat temu, kiedy częściej bawiono się na zabawach, niż prezentowano na scenach.

1. Zespół Kowalnia ze Stróż.
2. Zespół Koronka z Bobowej,
3. Zespół Lipniczanie z Lipnicy Wielkiej,
4. Zespół Regionalny spod Pustek z Łużnej,

Szczególnie chciałbym zwrócić uwagę na bogactwo polek i różne wersje tańca, który do nas – że tak się wyrażę – „reemigrował”: mazurkę.
W pierwszym filmiku macie trzy polki pod rząd (w tym polkę mazurkę) od 6:40 do 10:18.
W drugim też znajdziecie kilka, np. od 13:25 do 14:50 i od 16:10 do 17:45.
W trzecim jest m.in. mazurka (od 23:10 do 24:52) i polka „pali się” od 24:52 do 25:55.
Inne wersje tego tańca – obok wielu innych ciekawych polek – znajdziecie np. w filmie czwartym (od 19:05 do 19:45).
W regionie tańczy się ponadto różne chodzone, oberki zwane okrągłymi, sztajerki, walczyki, czy tańce figurowe, np. krzyżoka, którego możecie zobaczyć choćby na trzecim filmie od 14:50 do 16:10.
Godne uwagi wydaje się to, że niektóre dzieciaki radzą sobie nawet lepiej niż starsze od nich młodziaki.

Polecam
Grzegorz Ajdacki

1 czerwca
Moi Drodzy,
dziś robimy sobie Dzień Dziecka!
Będą dziecięce (i nie tylko) tańce-zabawy z Suwalszczyzny..
Z góry przepraszam za jakość materiału, który wybrałem – nagrywający bądź wrzucający do sieci poucinali go w bardzo dziwnych momentach, trochę jakby dziecko bawiło się nożyczkami.
Oto tu mamy suwalską niteczkę. Tak wygląda wersja archiwalna.
Możemy się też pobawić w Różę. Dla osób, które są spragnione kręcenia się – niegdyś wyłącznie męski taniec: kozak. Spróbujcie rozgryźć, o co chodzi (hehe).

Najbardziej powszechnymi tańcami na Suwalszczyźnie są polki i walczyki. Oberki zdarzają się przy dawnych dworach, czyli w okolicach szlacheckich, dalej od nich raczej sporadycznie. I tym głównie Suwalszczyzna różni się od centralnej Polski.
Dziś nie zanudzam. Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć czegoś więcej o tańcach suwalskich, informacje z historii tańca znajdzie tutaj.

Tanecznego świętowania!
Grzegorz Ajdacki

Szanowni Warsztatowicze,
dziś zajmiemy się tańcami z pogranicza śląsko-małopolskiego.
Przykłady będą tylko z dwóch miejscowości: z Goczałkowic i z Wilamowic.
Chciałbym ponownie zwrócić uwagę na różnorodność tańców na południu Polski, jak również na problem, który coraz bardziej uwidacznia się w naszej kulturze. Przypomnę Wam (lub co niektórych właśnie poinformuję), że zajmuję się polskimi tańcami tradycyjnymi około 20 lat, chociaż tańcami tradycyjnymi w ogóle jakieś 5 lat dłużej. Przez ten czas zjawiskiem, które najbardziej mi się rzuciło w oczy, jest ubożenie różnorodności kulturowej. W regionach, w których kultura taneczna i muzyczna zaczyna się ograniczać do występów scenicznych, zwłaszcza z nienaginalnie ustalonym scenariuszem, bardzo szybko repertuar kurczy się do stale granych kilku, kilkunastu kawałków.
A teraz przejdę do rzeczy. Pierwszy śląski taniec, jaki poznałem lata temu, nazywa się „sroka”. Już przed kilku tygodniami chciałem Wam go pokazać, bo uważam, że jest miły i trochę zabawny. W tym czasie przeszukałem i przejrzałem mnóstwo materiału filmowego, ale „sroki” nie znalazłem. Nawet na melodię nie mogłem natrafić. Zrezygnowałem więc i stwierdziłem, że może przygotuję coś z Wilamowic. I wtedy okazało się, że właśnie tam jednemu z tańców towarzyszy bardzo podobna melodia, tylko „kroki” się dość zasadniczo różnią. Cóż, między Wilamowicami a Goczałkowicami jest zaledwie 20 km odległości, więc repertuar może być zbliżony. Z tym, że co prawda obie miejscowości są obecnie w województwie śląskim, ale historia obu jest zasadniczo różna.
W największym skrócie dzieje Wilamowic wiążą się z osadnictwem fryzyjsko-flamandzkim z XIII w. (dlatego jadąc do Wilamowic okoliczni mieszkańcy mówią dla zabawy, że jadą do „Flamandii”) i do końca II wojny światowej głównym językiem był tam wilamowski, który udało się zachować społeczności lokalnej do chwili obecnej. Miasteczko przynajmniej od połowy XVI w. było związane z królestwem Polski – z Małopolską. Goczałkowice zaś stale i niezmiennie leżą na Górnym Śląsku. W czasie rozbiorów należały do Prus (Wilamowice do Austrii), a po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. były w autonomicznym województwie śląskim (Wilamowice w krakowskim).
Tak więc w repertuarach śląskich zespołów pieśni i tańca zupełnie się już nie pojawia sroka, a warta jest przypomnienia. Dopiero musiałem poprosić kolegę, żeby ją udostępnił.
Tańce w Wilamowicach żyją choćby w czasie Lanego Poniedziałku zwanego Śmiergustem. Śmieszne, że dla Wilamowian tak jest oczywisty ich repertuar taneczny, że nigdzie nie mogłem znaleźć nazwy tańca. Wydaje mi się, że jest to fil.
Poniżej zamieszczam link do najstarszego materiału filmowego. Nakręcili go Holendrzy. Obejrzyjcie od 38 min. 25 sek. do 39 min. 20 sek. Później jest dłuższy komentarz specjalisty od tańców z naszej części Europy, więc jakby ktoś znał niderlandzki, poproszę o streszczenie. A tutaj macie lepszy ogląd tańca z inscenizowanego spektaklu obrzędowego od 4 min. 50 sek. do 6 min. 55 sek.
Jeszcze zadanie domowe: zerknijcie na film Śmiergust i poszukajcie fragmentu z tym tańcem.

Miłej zabawy
Grzegorz Ajdacki

15 czerwca
Drodzy Warsztatowicze,
na zakończenie wiosennego wirtualnego sezonu tańców tradycyjnych zapraszam na
tańce z kijami.
Już w Dniu Dziecka myślałem, czy Was nie uraczyć jakimiś zabawami z patykami, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że konsekwentnie warsztaty wirtualne poświęcę tym tańcom, których na co (ty)dzień nie robię. Dałbym Wam wtedy mazowieckiego zająca, którego tańczyliśmy już wielokrotnie i śląskiego kijoka, który też już parę razy się pojawił. Nie złamię więc konwencji i dziś zaproponuję całkiem nowe tańce. Ponadto większość z nich jest raczej dla młodzieży i dorosłych.
Dobrze, że odczekałem, bo właśnie Alicja Krymouskaya wrzuciła białoruskie zające na swojego fejsa. Będzie to więc naturalne rozwinięcie tematu w kontekście europejskim. Jedną z białoruskich odmian tańca z kijkami, o ile sobie przypominam, w wolnym tłumaczeniu zwanego „patyczki”, poznałem od Alesia Łosia na pierwszym Taborze Domu Tańca w 2002 r. Może ktoś zna jakiś filmik z „patyczkami” w sieci?

Polecam tego rodzaju tańce-zabawy z kilku powodów.
Po pierwsze, niektóre z nich tańczy się indywidualnie bądź w dwie osoby, więc, jak widzicie powyżej, świetnie się sprawdzają w czasie nieustającej pandemii.
Po drugie, są to tańce zręcznościowe (i „znożnościowe”, a niektóre nawet „zręcznościowo-znożnościowe”). W tych nadal niezbyt korzystnych dla kondycji fizycznej chwilach niewątpliwie wpływają na jej rozwój i zdrową rywalizację. Oto świetny przykład kijów – tańca z sabotami z regionu Limousin w centralnej Francji.
Po trzecie, przy trochę rozluźnionych rygorach pandemicznych można za ich pomocą rozwiązać drobne konflikty międzysąsiedzkie. Człowiek się wytańczy i od razu czuje się się lepiej, jak to robią Portugalczycy przy fandango vara-pau (czyli „uderz drągiem”) z regionu Ribatejo.
Po czwarte, niewykluczone wreszcie jest tańczenie w większej grupie, tylko trzeba się trochę zsynchronizować, jak robią to Mirandejczycy: pałkarze z północno-wschodniej Portugalii, żeby nie dostać pałką po głowie. Gdyby ktoś sądził, że dzisiejsze warsztaty są zbyt nastawione na męską część grupy, od razu prostuję, że pałkarki z Mirandy też mogą (i są szybsze).

Jeszcze dwa ogłoszenia:

1. Polskie Radio ogłosiło konkurs na najciekawiej zatańczoną polkę-dziadek. Macie jeszcze tylko dwa dni!

2. Gdyby komuś nudziło się w wakacje, a jeszcze nie wie, że na bieżąco może się uczyć tańców przez telewizor lub VOD, to polecam program Z przytupem.

Tanecznych wakacji, o ile się da.

Grzegorz Ajdacki


 

 
Pokrewne linki
 · Więcej o Warsztaty
· Napisane przez ajdac


Najczęściej czytany artykuł o Warsztaty:
''Tkanina'' - zajęcia dla dzieci

  

Oceny artykułu
 
Wynik głosowania: 5
Głosów: 1


Poświęć chwilę i oceń ten artykuł:

Wyśmienity
Bardzo dobry
Dobry
Przyzwoity
Zły


  

Opcje
 
 Strona gotowa do druku  Strona gotowa do druku

 Wyślij ten artykuł do znajomych  Wyślij ten artykuł do znajomych

  

Theme Design By SeriArt.net    Powered By Php-Nuke

=admin=

strona główna